Karolina Szczudło kl. VIII c "Moje wakacyjne spotkanie z bohaterem wybranej lektury z kl. 7"


 "Moje wakacyjne spotkanie z bohaterem wybranej lektury z kl. 7"

 

          Wszystko zaczęło się od paczki makaronu. Wróciwszy z zakupów, położyłam wszystkie rzeczy na drewnianym stole w kuchni i z westchnieniem upadłam na krzesło.
Musiałam przynieść wszystkie siatki sama, ponieważ mój brat nie omieszkał mi w tym pomóc.

Była połowa sierpnia, ale nie miałam w planach już żadnego wyjazdu. Stwierdziłam, że ostatnie dwa tygodnie spożytkuję na szkolne przygotowania Jednak stało się dokładnie to, czego się spodziewałam. Nudziłam się. Potwornie się nudziłam. Nie mogąc usiedzieć w jednym miejscu przez 10 minut, wynajdywałam sobie rozmaite zajęcia. Teraz postanowiłam, że ugotuję obiad. Otworzyłam paczkę makaronu, a wsypując go do garnka, spostrzegłam coś dziwnego.

Wyjęłam zdrapkę pokrytą ziołem i przeczytałam nagłówek napisany wielkimi literami: „Gratulacje! Wygrałeś/aś jeden z 30 złotych biletów do zamku z książki „Zemsta” Aleksandra Fredry”. Z tyłu zaś były napisane podstawowe informacje na temat imprezy.
Wszystko wydawało się bardzo ciekawe. Zaproszone osoby miały przyjść w strojach książkowych bohaterów, a do tego spędzić aż 5 nocy w ruinach zamku! Impreza odbywała się akurat za tydzień, więc miałabym zajęcie. Stwierdziłam, że muszę tam pojechać.

          Od chwili znalezienia biletu minęło kilka dni. Na szczęście moi rodzice zgodzili się na wyjazd, więc o to się nie martwiłam. Ze strojem miałam trochę większy problem, ale udało się. Postanowiłam przebrać się za Podstolinę. Strój był śliczny i idealnie na mnie pasował.
Gdy już wszystko naszykowałam, byłam gotowa do drogi.

           Nazajutrz wstałam wyspana i pełna energii. Pociąg miałam dopiero o 11.00, więc nie musiałam się spieszyć. Kiedy wychodziłam moja mama przytuliła mnie i powiedziała:

- Mam nadzieję, że miło spędzisz czas słoneczko.

- Na pewno, mamo – odpowiedziałam i promiennie się uśmiechnęłam.

           Po długiej podroży wreszcie byłam na miejscu. Prawie. Na dworze musiałam poczekać na bus, który zawiezie nas do zamku. Chwilę poczekałam, a po chwili spostrzegłam nasz pojazd na przystanku. Jechaliśmy krótko, ale droga była wyboista, więc nie należała do przyjemnych.

           Po zakwaterowaniu w pokojach wszyscy uczestnicy w strojach zeszli po kręconych schodach do salonu. Usiadłam przy drewnianej ławie, a obok mnie przysiadł się chłopak.

 - Jak ci na imię? – zapytał – Ja jestem Romek. Jak widzisz, przebrałem się za Cześnika.

- Ja jestem Franciszka – odparłam.

- Miło mi cię poznać, Romku.

Chłopak od razu rozpoznał za kogo się przebrałam. Rozmawialiśmy przez jakiś czas, jednak musieliśmy zakończyć konwersację, bo do salonu weszła kobieta ubrana w długą, czerwoną suknię. Wyglądała jak z innej epoki.

- Witam państwa bardzo serdecznie na imprezie tematycznej. Nazywam się Roma.
Gwarantuję wam wszystkim znakomitą zabawę…oraz szczyptę magii. – powiedziała
i uśmiechnęła się tajemniczo.

W oczach uczestników zagościł błysk ciekawości. Omówiliśmy podstawowe sprawy jak np. bezpieczeństwo, a później byliśmy gotowi do zwiedzania zamku.

 - Tutaj możecie obejrzeć dawną biżuterię oraz książki – rzekła Roma.

- A w tej gablocie dotknięty zębem czasu dokument, dzięki któremu pisarz napisał książkę.

Chodziliśmy po zamku może trzy godziny, ale ja ani trochę nie byłam zmęczona. Budowla była powalająca, ale rzeczy i stroje w gablotach niesamowite. Nie dało się oderwać od nich oczu. Przyglądając się koronie ze szmaragdami, poczułam, jak podłoga drży.

- Co się dzieje? – zapytałam Romka.

Chłopak już nieco zielony na twarzy wydusił tylko:

- Nie mam pojęcia.

Po chwili podłoga zapadła mi się pod nogami (i to dosłownie).

Czułam, że spadam. Nie miała nawet czasu na panikę. Nie wiem, ile to trwało.
Wydawało się wiecznością.

       Obudziłam się na zielonym, skórzanym tapczanie i przetarłam oczy. Zobaczyłam,
że wszyscy inni siedzą spokojnie i rozmawiają ze sobą.

- Co się dzieje? Gdzie jesteśmy? – mój wór pytań się otworzył i zadałabym ich pewnie milion.

- Witaj, Franciszko. – usłyszałam melodyjny głos – Znalazłaś się tu, aby przeżyć przygodę życia. Ja nazywam się Cześnik Raptusiewicz i będę waszym przewodnikiem na kilka dni. – skończył mówić i spojrzał na mnie.

Byłam skonsternowana, ale miałam trochę przytomny umysł, więc zaczęłam zastanawiać się, czy możliwe są podróże w czasie. Wychodziło na to, że tak.  

       Po kilku godzinach przesiedzianych na tapczanie, wiedziałam tyle, ile powinnam. Wytłumaczono mi, że doznaliśmy małej podróży w czasie, aby poznać dawne zwyczaje. Wyróżniono nas, więc postanowiliśmy z tego skorzystać.

       Bez sensu byłoby streszczanie wszystkich naszych przygód, ponieważ zajęłoby
to przynajmniej jedną książkę, jednak trochę mogę opowiedzieć. Mieliśmy wspaniałe wyprawy do lasu w słoneczne dni, niesamowite wieczerze oraz bal kostiumowy. Cześnik i Rejent dogadują się świetnie (póki się nie pokłócą), a wszyscy traktują się jak jedna wielka rodzina. Niestety nic nie trwa wiecznie, więc dzień powrotu zastał nas bardzo szybko.

- Cześniku, nikt z nas nie chce wracać. – stwierdziliśmy jednogłośnie.

- Czy możemy liczyć na jedną z twoich historii?

- No dobrze, niech wam będzie. Ale to tylko dlatego, że was bardzo polubiłem. – odpowiedział, śmiejąc się.

- Pewnego dnia każdy z was będzie wspominał tę przygodę. Jednak każdy może opowiedzieć ją jak chce. Bo to wy tworzycie historię, a dla każdego inny szczegół będzie ważny. – rzekł Raptusiewicz.

- Dziękuję bardzo za wszystko, drogi Cześniku. Nie wiem, czy kiedyś się spotkamy, ale będę pamiętać te dni do końca życia. – odpowiedziałam i zamknęłam oczy, ponieważ podłoga zaczęła drżeć…


                                                                                                                   

                                                                                                                       Karolina Szczudło kl. VIII c


Komentarze