Czy podział ludzi na lepszych i gorszych to tylko problem XXI w.? Szymon Dudek VIIIB
Szymon Dudek VIIIB
Czy podział ludzi na
lepszych i gorszych to tylko problem XXI w.?
Społeczeństwo, zresztą nie tylko polskie, w
dobie XXI w. zmaga się z wieloma poważnymi problemami. Jednym z nich jest przejaw
braku tolerancji dla jednostek
o odmiennych poglądach, narodowości, wierze, kolorze skóry czy orientacji
seksualnej. Dla mnie tolerancja oznacza akceptację ludzi, którzy mają odmienny
styl życia od mojego i wiąże się z poszanowaniem ich poglądów, pochodzenia i opinii.
Niestety istnieją na świecie ludzie, którzy uważają, że zasady, którymi się w
życiu kierują są jedyne i właściwe, a Ci, którzy myślą lub postępują inaczej
niż oni są gorsi.
Z całą pewnością problem podziału ludzi na lepszych i gorszych nie dotyczy tylko
współczesności.
Przenieśmy się do 68 roku, kiedy to w Rzymie władzę
sprawował Neron, bohater „Quo vadis”. Już w tamtych odległych czasach podzielono
społeczeństwo na pogan
i chrześcijan, porównując ich na zasadzie dobrych i złych. Cesarz, poganin, był
bardzo złym człowiekiem, zbrodniarzem, matko i żonobójcą, tyranem, który nie przestrzegał żadnych zasad moralnych.
Największą wartością dla niego, jego najbliższych i zamożnej części ludności
miasta było zaspokajanie własnych potrzeb oraz marnowanie czasu na huczne
zabawy z dużą ilością wina. Przyjemność sprawiało mu także patrzenie na cierpienie
ludzi i ich śmierć np. podczas igrzysk. Uboższe dzielnice Rzymu zamieszkiwali biedni
ludzie, którzy byli chrześcijanami. Społeczność ta żyła zgodnie z bożymi przykazaniami,
prowadziła skromne życie, szanowała drugiego człowieka, nawet gdy ten wyrządził
im krzywdę. Wyznawcy Chrystusa swoim postępowaniem starali się dawać dobry
przykład i wierzyli, że za cierpienia w świecie doczesnym zostaną wynagrodzeni
życiem wiecznym.
Niestety
Neron i jego otoczenie z góry założyli, że wiara chrześcijańska jest gorsza od
ich, a jej wyznawcy mogą im zagrażać. Chrześcijan oskarżano o zatruwanie wody,
zabijanie dzieci oraz o podpalenie Rzymu, za co zostali skazani na śmierć. Cesarz
nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tej
religii, tylko z góry założył, że ludzie ci nie zasługują na życie, bo są po
prostu inni.
Nasuwa
się pytanie - gdzie jest napisane, że ludzie różnych wyznań nie mogą żyć w jednym
kraju, a nawet pod jednym dachem. Najważniejsze jest to, aby nie podważać
czyjeś wiary, nie wyśmiewać się z niej i ją akceptować. A przecież spełnienie
tych niewielu warunków pozwoliłoby wszystkim ludziom żyć w zgodzie.
Niestety na przestrzeni wielu tysięcy lat chrześcijanie
udowodnili, że wcale nie są lepsi od pogan. Istnieje bowiem wśród nich przekonanie,
że wyznawcy innych religii są gorsi od katolików. Mogę śmiało stwierdzić, że faktycznie
pierwsi chrześcijanie byli wzorem cnót, przestrzegali bożych przykazań. Dobry
przykład dawali im ich „nauczyciele”- mędrcy. Nie słychać było wtedy o aferach
pedofilskich w kościele, księża żyli w ubóstwie. Trochę inaczej wygląda to we
współczesnym świecie. Klerycy mają najnowsze komórki, super samochody, wchodzą
w układy z politykami, a nawet prowadzą firmy. Co i rusz w rożnych środkach
przekazu słyszymy o molestowaniu dzieci, różnych aferach zamiatanych pod dywan.
Sytuacje te sprawiają, że coraz więcej ludzi, a w szczególności młodych,
odwraca się od kościoła, który zatraca się w swoich wartościach. Przykre jest
to, że "biali" księża próbują odwracać te sytuacje na niekorzyść
pokrzywdzonych, robiąc z samych siebie ofiary i wybielając się. Te sytuacje
sprawiają, że ludzie tracą zaufanie do instytucji Kościoła. Moim zdaniem przedstawiciele
tej grupy we współczesnych czasach nie mają prawa kategoryzować społeczeństwa,
stawiać siebie za przykład, ani potępiać
innych.
Podobnie sytuacja wygląda w polityce. Tu znowu
rządzący próbują nas dzielić na lepszych i gorszych. Politycy partii rządzącej
uważają, że poglądy, które prezentują są jedyne i słuszne. Nie chcą oni
przyswajać żadnych nowych informacji, argumentów podważających ich poglądy, ani
poszukiwać innej drogi życia. Nie liczą się z opinią publiczną i jej zdaniem.
Nie trafiają do nich żadne argumenty kobiet, mniejszości seksualnych i
polityków z innych partii politycznych. Kierują się zawiścią, próbując dzielić
polskie społeczeństwo i nasyłać jednych na drugich, doprowadzając do podziałów
społecznych. Chcą nam narzucić swój styl życia, swoje wartości, z którymi wcale
nie musimy się zgadzać. Ludzie są szczuci na samych siebie, osoby z mniejszości
seksualnych są prześladowane, wmawia się im, że są chore i muszą się leczyć.
Niektórzy nie wytrzymują presji i popełniają samobójstwo. Politycy - przeważnie
mężczyźni - próbują decydować za
kobiety, a osoby wyznające inne religie są szykanowane, wyśmiewane i wytykane
palcami.
Moim zdaniem bycie białym lub czarnym, dobrym
lub złym, lepszym czy gorszym nie ma nic wspólnego z religią, którą się wyznaje,
ani z grupą społeczną, z którą się utożsamiamy. To, kim jesteśmy, zależy wyłącznie
od nas samych, od naszego postrzegania świata, naszej wrażliwości, naszego
sumienia i od zasad, które sobie sami wyznaczamy, a których później
przestrzegamy. Nikt nie ma prawa mówić nam, jak mamy żyć, stawiać siebie za
przykład i wzór, bo idealnych ludzi na ziemi po prostu nie ma. Zawsze znajdzie
się coś czego, każdy z nas może się powstydzić i chciałby wymazać ze swojego
życiorysu.
Mam nadzieję, że udało mi się udowodnić na
podstawie przytoczonych przeze mnie argumentów, że do podziałów społeczeństwa
dochodziło na przełomie tysięcy lat i nie jest to tylko problem XXI w. Musimy
być bardziej tolerancyjni, otwarci na to co nowe, inne. Nikt nie każe nam tak
żyć i tak postępować, jeśli nam to się nie podoba, ale nie oceniajmy i nie
krytykujmy innych. Szanujmy się wzajemnie i pozwólmy żyć innym tak jak chcą.
Nie nam przyjdzie ich oceniać.
Bardzo dobra praca, poruszająca niezmiernie ważkie tematy, aczkolwiek bardzo delikatne. Gratuluję trafności spostrzeżeń oraz krytycznego umysłu, mimo tak młodego wieku.
OdpowiedzUsuń