KTO POMÓGŁ BILBO BAGGINSOWI ZOSTAĆ WŁAMYWACZEM? MILAN OSTROWSKI 6C
Milan Ostrowski klasa 6C
Kto pomógł Bilbo
Bagginsowi zostać włamywaczem?
Nie
wydarzyłaby się cała opisana historia małemu Hobbitowi Bilbo, gdyby nie pewne
zdarzenie, które miało miejsce wiele lat wcześniej, długo przed wyprawą po
skarb z krasnoludami.
Jak
wszyscy wiedzą, w żyłach pana Bagginsa krążyła krew Tuków ze strony matki,
którzy mieli skłonności do przygód. Otóż Belladonna, matka Bilba, po ślubie z Bungo, od czasu do czasu
znikała z domu i odwiedzała swoich dalekich krewnych w odległych krainach. Z
czasem na swoje wyprawy zaczęła zabierać i syna, żeby poznał dalszą rodzinę.
Pewnej wiosny udali się do stryjecznego ciotecznego prapradziadka Smiwara.
Tutaj dodam, że w rodzinie uchodził on za szczególnego dziwacznego hobbita, o
którym mówiono, że ma nawet przyjaciół wśród bogów na Olimpie.
Był
pogodny wieczór, słońce właśnie zaczęło zachodzić. Ostatnie promienie oświetlały małą norkę położoną na skraju
wysokiej góry wśród pięknych drzew,
kiedy Billbo ze swoją mamą dotarli do Smiwara. Na progu chatki
prapradziadek siedział na ławeczce i paląc fajkę wesoło rozmawiał z jakimś człowiekiem. Ten obcy był śmiesznie,
jak dla Bilba, ubrany. Na głowie miał kapelusz z lśniącymi skrzydłami, a na
nogach sandały, które również miały małe skrzydełka.
Kiedy
goście podeszli bliżej, Smiwar poderwał się ze swojego miejsca i uradowany
podbiegł do nich mówiąc:
-
Nareszcie jesteście . Czekałem na was już od południa. Hermes mówił mi ,że
niedługo przybędziecie.
-
O przepraszam, przedstawię wam mojego gościa- dodał - To jest Hermes, mój stary
druh, niejedną przygodę przeżyliśmy
razem. Wpadł dzisiaj do mnie prosto z Olimpu na herbatkę i ciasto. A to jest moja daleka rodzina: Belladonna ze
swoim synem.
Po wymienieniu grzeczności wszyscy
udali się do norki na mały poczęstunek. Oczywiście jak to u hobbitów bywało,
stół uginał się pod ilością jedzenia i picia. Tak, że wszyscy najedli się do
syta.
Bilbo
nie spuszczał oka z Hermesa. Nie widział wcześniej takiego człowieka. Miał
ogromną ochotę przymierzyć jego kapelusz i obejrzeć bliżej jego sandały. O
zakładaniu ich na swoje nogi nie mogło być mowy, bo i tak by nie pasowały na
jego kosmate stopy. Gość Smiwara widział zainteresowanie malca swoją osobą,
więc postanowił zaspokoić ciekawość hobbitka. I odezwał się:
-
Mój drogi. Moja obecność tutaj nie jest zbiegiem okoliczności. Czekałem tylko
na sposobność, żeby poznać cię osobiście. Wiesz, ja jestem jednym z bogów
greckich. Mówią o mnie, że jestem opiekunem podróżnych i złodziei. Od czasu do
czasu pełnię również rolę gońca i posłańca bogów. Zsyłam ludziom i innym
stworzeniom marzenia senne. Mój kapelusz i sandały pomagają mi szybko i
bezszelestnie się przemieszczać. Wiem, że masz ochotę przymierzyć moje nakrycie
głowy i dotknąć moich butów. Nie krępuj się. Proszę zobacz, jak wyglądasz -
dodał podając swój kapelusz.
Uradowany
Bilbo schwycił magiczny przedmiot i pobiegł do sąsiedniego pokoju przejrzeć się
w lustrze. Nie zauważył, że puch z jednego piórka osunął się mu za kołnierz
koszuli.
Dalsza
część wieczoru minęła na opowieściach
przybysza o jego przygodach. Około północy wszyscy zmęczeni udali się na
zasłużony odpoczynek. Bilbo spał tej nocy niespokojnie. Śnił mu się ogromny
smok leżący na górze złota, krasnoludy, elfy i inne dziwne stworzenia. Jak
tylko wzeszły pierwsze promienie słońca, obudził się zmęczony sennymi
przygodami. Przypomniał sobie gościa, który mówił, że ma wpływ na marzenia
senne. Postanowił poszukać go w norce, bo może mógłby mu wytłumaczyć ich
znaczenie. Niestety nie zastał nigdzie Hermesa. Na progu chatki siedział
natomiast Smiwar, który palił fajkę.
-
Dziadku, gdzie jest ten tajemniczy osobnik?- zapytał Bilbo.
-
Niestety musiał nas opuścić. Dostał pilne wezwanie od Zeusa. Tak się spieszył,
że nie zdążył się z wami pożegnać. Prosił , abym przekazał tobie, abyś pilnie
strzegł tego, co wpadło ci za kołnierz.
-
Nie mam pojęcia o czym on mówił- dodał, drapiąc się po głowie.
Bilbo
od razu sprawdził zawartość koszuli i znalazł mały skrawek puchu, który, nie
zastanawiając się, szybko schował do najmniejszej kieszonki swojej kamizelki.
Dalsze
dni wizyty u krewnego Belladonny minęły już bez niespodzianek. Po dwóch
tygodniach pobytu matka z synem serdecznie pożegnała się z prapradziadkiem i
wróciła do Bag Eng.
Z
czasem mały hobbit dorósł i zapomniał o całym zdarzeniu. Jednak w kieszeni
kamizelki zawsze miał, dobrze zabezpieczony, kawałek znalezionego przed laty
puchu. Od czasu do czasu Bilbo miewał również sny, w których brał udział w
dziwnych przygodach. Sam więc już nie wiedział, czy wizyta u krewnego przed
laty była snem, czy wydarzyła się naprawdę, a mały skarb w kieszonce, to małe
piórko znalezione gdzieś przypadkiem.
Życie jego upłynęłoby zapewne
spokojne, gdyby pewnego dnia nie zjawił się u niego Gandalf z gromadą
krasnoludów. Bilbo nie wiedział, że w trakcie ich krótkiego spotkania z
Hermesem, został naznaczony przez niego przygodą, sprytem i zdolnościami włamywacza. Te naturalne umiejętności
miały okazać się bardzo pomocne. A kto wie, może puch też zachował magiczne
moce? I dzięki czarom mógł poruszać się bezszelestnie?
Tak, jak już zapewne zauważyliście,
wyjaśniła się prawdopodobnie sprawa wyboru spokojnego hobbita na czternastego uczestnika
wyprawy i jego dziwnego pociągudo przeżycia przygody. Jedno jest pewne, że
jakieś moce lub niewidzialne siły kazały wziąć udział naszemu hobbitowi w tych
wszystkich wydarzeniach i sprzyjało mu szczęście. Nigdy nie wiemy tego, czy
przygody z wczesnego dzieciństwa nie wpłyną na nasze dorosłe życie i wybory, jakich dokonujemy.
Komentarze
Prześlij komentarz
Przekleństwa i wulgaryzmy. Ich używanie jest szkodliwe!