NOWE PRZYGODY BILBA KAROLINA SZCZUDŁO 6C
Karolina Szczudło, kl. VI c
Nowe przygody Bilba
- Ach, gdzie ta luneta? – zapytałem
sam siebie.
Szukałem jej już tyle czasu i nie mogłem znaleźć. Nie
byłem za specjalnie zadowolony, że dodatkowe minuty muszę poświęcić na szukanie
różnych bibelotów, które sam nie wiem, czy się przydadzą. W każdym razie,
wypadałoby wytłumaczyć wszystkim o co tak właściwie chodzi z tymi
poszukiwaniami oraz całym zamieszaniem.
Od kiedy powróciłem z mojej
odległej wyprawy, cały ten czas spędziłem w domu. Spytacie pewnie, na co go
poświęciłem, skoro było to kilka dobrych miesięcy. Otóż, czytałem książki,
piłem herbatkę i jadłem placek kminkowy. Tak, bardzo emocjonujące zajęcia, ale odpocząłem.
Co jak co, należało mi się, zwłaszcza że mam już swoje latka. Również
tłuszczyku przybyło gdzieniegdzie przez ten czas. Ale jednak muszę się przyznać
bez bicia, przekonałem się do przygód i długo w domu nie usiedzę. Uwielbiam
moją norkę, choć czasami ciągnie mnie gdzieś dalej. Tak stało się tym razem.
Usłyszałem całkiem niedawno
o Chrumkoskrzatach. Są to małe zwierzątka z pyszczkiem i ciałem świnki morskiej
oraz elfimi uszami. Obiło mi się o uszy, że chodzą w jedwabnych szatach
obszywanych złotą nicią, mają też śmieszne kapelusze z tęczowym piórem u góry.
Wiem, że są przyjazne, ale zależy dla kogo. Jak to się mówi ,,traktuj kogoś
tak, jak sam chciałbyś być traktowany”. Coś w tym jest, te małe istotki są
naprawdę dobre, jeśli tylko się im nie podpadnie. Nie lubią złości i
nienawiści, ale jak wpadną w furię, źle się dzieje. Przejdźmy więc do rzeczy.
Opracowałem plan działania, na którym rozpisałem po kolei, co mam zrobić. Nie
mogę zapomnieć mapy, czyli jednej z najważniejszych rzeczy, dzięki której
dotrę do celu. Chrumkoskrzaty nie mają dokładnego miejsca zamieszkania,
przynajmniej w żadnych moich prastarych księgach nic o tym nie ma. Wiem tylko,
że żyją gdzieś nieopodal Doliny Rivendell, ale często też w okolicy Esgaroth.
Wyruszam jutro rano. Sam, ponieważ krasnoludy niedawno rozpoczęły wyprawę na
dalekie południe.
- Nareszcie, Bilbo Baggins zgłasza gotowość
do wyprawy! – wykrzyknąłem.
Po wyjściu z mojej norki,
wyposażony w plecak, prowiant, wodę i oczywiście lekturę, byłem gotów do drogi.
Idąc spokojnie, natknąłem się na kilku krasnoludów, porozmawiałem z nimi, ale
później poszedłem dalej.
Gdy minęło już kilka godzin, pomyślałem, że może warto
jest gdzieś się zatrzymać. Konkretnie nie gdzieś, tylko w gospodzie ,,Pod
Zielonym Smokiem’’, która jest wam pewnie dobrze znana z ostatniej mojej
przygody. Wszedłem do środka (swoją drogą, było bardzo tłoczno). Usiadłem, po
chwili zamówiłem placek z jabłkami i ciepłą herbatę. Nagle ktoś stanął za moimi
plecami. Odwróciłem głowę i zobaczyłem…Gandalfa! Tak, to na pewno był on!
Szykowny czarodziej we własnej osobie.
Zagadnął mnie, gdy tylko zobaczył moje wielkie oczy:
- Witaj, Bilbo! Mogę wiedzieć, co cię tu sprowadza?
Myślałem, że po naszej wyprawie już nigdy nie wyjdziesz z norki.
- Otóż, to właśnie ja, we własnej osobie. Rozpoczynam
eskapadę w poszukiwaniu Chrumkoskrzatów. – powiedziałem jednym tchem.
- Ooo! Zdumiewające! Nasz Pan Baggins przeżyje kolejną
przygodę. Istoty, które masz zamiar odnaleźć są bardzo intrygujące i skryte, ale gdy lepiej
cię poznają, są jak puszka Pandory. Nagle mogą zaskoczyć, choć nie są raczej
źródłem kłopotów. – dodał nieco złowieszczym głosem.
Pewnie po to, aby mnie przestraszyć. Albo i nie.
Ładnie podziękuję, a potem pójdę dalej.
- Dziękuję Gandalfie. Mam nadzieję, że cała wyprawa
przebiegnie zgodnie z planem. W końcu to nie jest aż tak daleko. – tak,
zdecydowanie godne hobbita podziękowanie.
Na te słowa powiedział:
- Bilbo, pamiętaj tylko, że każdy medal ma dwie
strony. Bądź rozważny i kieruj się sercem. Do widzenia!
Tak, miałem powiedzieć to samo, ale nagle Gandalf rozpłynął
się jak atrament na papierze. Cóż, przynajmniej dodał mi otuchy. Idę dalej. Nie
będę opowiadać całej drogi, bo historia ta dłużyłaby się w nieskończoność.
Powiem wam pokrótce, co robiłem i zwiedziłem. Widziałem piękną przyrodę,
kwiaty, drzewa, stawy, motyle i ważki. Nie spotkało mnie nic złego, aż do tej
chwili. Na początku, usłyszałem tylko szelest, dopiero nieco później
przerodziło się to w dźwięk przypominający melodię rogu bawolego. Było coraz
głośniej, głośniej, aż w końcu zemdlałem. W sumie to sam nie wiem, co dokładnie
się ze mną wtedy stało. Moja pobudka była wolna i przyjemna, ale później nad
głową zobaczyłem twarz. Nie, nie, to nie była twarz, tylko raczej pyszczek. No
tak, olśniło mnie! Toż to są Chrumkoskrzaty! Przeraźliwy wrzask dotknął moich
biednych uszu:
- Kim jesteś, skąd pochodzisz, a przede wszystkim,
dlaczego chciałeś nas znaleźć!?
- Spokojnie, spokojnie. Jestem hobbitem, nazywam się
Bilbo Baggins, pochodzę z Shire. Chciałem was znaleźć, bo lubię przygody i
zawieranie nowych przyjaźni. – pomyślałem, że to dobry pomysł. Miałem nadzieję,
iż istoty te zdołałem przekonać co do moich zamiarów.
Potem dyskusja toczyła się dalej. Elmosław, Besiosław
i Buniosław (tak nazywali się przywódcy stada) wypytywali praktycznie o
wszystko a później również Bronisław oraz Waldosław włączyli się do rozmowy.
Gdy niemal usnąłem ze zmęczenia, powiedzieli chórem:
- Niech będzie! Wierzymy ci, zdobyłeś nasze zaufanie.
Teraz możemy pokazać całą wioskę (dla waszej wiadomości to wcale nie była
wioska, tylko metropolia!), oraz kilka innych rzeczy.
- Z wielką chęcią odwiedzę i zobaczę wszystko, co mi
pokażecie! – tylko to mogłem dodać w euforii jaka mnie ogarnęła.
- Tu mamy nasze mini wieżowce, kino, w którym grają
naprawdę najlepsze filmy, a po lewej stronie widzisz centrum handlowe.
Aż oniemiałem z wrażenia. Przez ten czas, w którym
zwiedzałem miasto, mówiłem same proste zdania, tak jak to:
- Fantastycznie, tu jest przepięknie!
Zwiedzaliśmy tak dużo różnych miejsc i myślę, że tylko
o nich mogłaby powstać wielka księga. Mają w posiadaniu: kwiaciarnie,
kawiarnie, księgarnie, piekarnie, drogerie. W tych ostatnich są szampony do
włosów ze zdjęciami prastarego władcy tego ludu. Co by nie mówić, naprawdę
wyprzedzili swój wiek. Doszliśmy później do tak zwanej Urodzosławy, czyli
miejsca, gdzie rodzą się małe Chrumkoskrzaty. Zobaczyłem najsłodsze stworzenia
świata!
- Cóż to za piękności! Naprawdę zachwycające i urocze!
– krzyczałem, nie wiem nawet jak głośno, bo w Urodzosławie słychać było
straszne piski.
- Bilbo, co ty na to, żeby przygarnąć tego małego
psotka? – zaczął Buniosław.
Ta decyzja była najprawdopodobniej najszybszą, jaką
kiedykolwiek podjąłem w całym moim życiu. Po krótkim namyśle powiedziałem:
- TAK, bardzo bym chciał!
Gdy zakończyłem procedury
adopcyjne tego małego śledzika (tak na niego mówię pieszczotliwie), wróciłem do
domu. Miałem plan zostać dłużej, ale trzeba było wszystko przygotować dla
nowego zwierzaka, kocyki i jedzenie, zresztą sam chciałem odpocząć, bo wyprawy
są dla mnie wykańczające. Pożegnałem się z nowymi przyjaciółmi, na koniec
jeszcze powiedziałem:
- Dziękuję wam wielce za zaufanie, jakim mnie
obdarzyliście. I oczywiście za mojego nowego pupila. Będę odwiedzać was
częściej.
- My również ogromnie się cieszymy! Przychodź do nas,
kiedy tylko zechcesz oraz obowiązkowo pisz listy. – wypowiedział się Elmosław.
W sumie, to nie miałem pojęcia, czy był to rozkaz, czy
prośba.
Poszedłem więc. W drodze powrotnej wszystko poszło jak
z płatka, dotarłem do domu spokojnie.
Minął już miesiąc, odkąd mam
mojego małego Władysławka (nadałem mu tak na imię) i jestem naprawdę
szczęśliwy. Tak zakończę tę krótką historię. Podróże będą już zawsze w mojej
krwi.
Komentarze
Prześlij komentarz
Przekleństwa i wulgaryzmy. Ich używanie jest szkodliwe!