DRUGIE ŻYCIE - Maja Dudek VIC

 

                                                        Drugie życie

                             


           

Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Wszyscy nerwowo robili zakupy, kupowali prezenty, zakładali lampki na balkonach, sprzątali i dekorowali mieszkania.

U nas w Tychowie, na plantacji choinek panował dziś straszny tłok i było bardzo nerwowo. Pan Henio wykopał mnie oraz kilka innych drzewek z ziemi i przesadził do pojedynczych doniczek. Później przyjechał starszy mężczyzna, który zabrał nas na bożonarodzeniowy kiermasz do Warszawy.
Na targowisku wśród kupujących dostrzegłam młodą parę. On bardzo przystojny, wysoki brunet, a ona szczupła dziewczyna z jasnymi i kręconymi włosami. Młodzi zaczęli oglądać drzewka i przystanęli koło mnie. Powiedzieli do sprzedawcy, że chcą mnie kupić. Byłam trochę zdziwiona, ponieważ przy koleżankach wypadałam słabo, gdyż miałam zaledwie metr wysokości i myślałam, że jak większość osób chcą kupić duże drzewko.
            Narzeczeni przynieśli mnie do swojego mieszkania i postawili pod oknem w dużym, bardzo ładnie umeblowanym pokoju. Dziewczyna wlała do konewki wody i mnie podlała. Dwa dni później młodzi przynieśli z piwnicy dwa duże pudła. Byłam bardzo zaciekawiona, co w nich jest. Po chwili chłopak wyjął z nich kolorowe bombki, łańcuchy, światełka i dużo innych dekoracji. Po godzinie byłam już pięknie przystrojona.

Ozdoby choinkowe były bardzo nieśmiałe i siedziały jak mysz pod miotłą. Postanowiłam porozmawiać z jedną z bombek. Moim zdaniem była ona najładniejsza ze wszystkich, ponieważ wyróżniała się ręcznie wykonanym wzorem. Na czerwonej farbie zauważyłam domek Mikołaja, sanie z reniferami i worek z prezentami. Oprócz tego cała została pokryta białymi gwiazdkami i tak pięknie błyszczała.

- Cześć, jak masz na imię? – spytałam.

- Mam na imię Czerwonka - odpowiedziała niepewnie.

- Możesz mi coś powiedzieć o tej parze, która mnie kupiła?- dopytywałam dalej.

- Ania i Tomek – bo tak się nazywają - są bardzo mili i dbają o rzeczy, które posiadają – odparła bombka.

- A jak długo jesteś w tym domu?- zapytałam z ciekawością.

- Jestem u nich już cztery lata. Młodzi nie wyrzucają ozdób choinkowych. Czasami zdarza się, że bombki się tłuką na skutek nieszczęśliwego wypadku. Ania zakłada je co rok na nowe choinki - rzekła Czerwonka.

Na tym stwierdzeniu nasza rozmowa się zakończyła. Bardzo się zmartwiłam i zrobiło mi się przykro, ponieważ pomyślałam, że młodzi po świętach wyrzucą mnie na śmietnik skoro bombka powiedziała, że co rok mają inną choinkę.

Następnego dnia nawiązałam kontakt ze światełkami i z innymi dekoracjami. Okazało się, że są rannymi ptaszkami i wcale nie są takie nieśmiałe. Bardzo je polubiłam. Czasami dostawaliśmy małpiego rozumu, a zdarzało się to wtedy, gdy zaczynaliśmy się bujać na skutek przeciągu, albo gdy ktoś niechcący trącał moje gałązki.

W wigilijny wieczór postanowiłam opowiedzieć swoim nowym znajomym o tym, skąd pochodzę. Mówiłam im, że na mojej plantacji rośnie mnóstwo choinek, że znajduje się ona daleko od miasta, że unosi się tam świeże powietrze i codziennie słychać śpiew ptaków. Tęskniłam za tym miejscem, za wolnością. Uwielbiałam, gdy wiatr wiał mi w igły, słoneczko mnie ogrzewało, a ptaszki siadały na moich gałązkach. Niestety ozdoby choinkowe nie znały tego uczucia.

Minęły święta, a ja zaczęłam się coraz bardziej martwić. Nie pomagały pocieszenia przyjaciół. Nie mogłam się uspokoić. Zachodziłam w głowę nad tym, co może się ze mną stać. Nadszedł siódmy dzień stycznia. Ania i Tomek zaczęli zdejmować ze mnie dekoracje i chować je do kartonów. Bardzo się denerwowałam i pomyślałam, że to mój koniec, że nadszedł ten dzień, w którym mnie wyrzucą na śmietnik.

Jednak tak się nie stało. Chłopak wykopał dołek w ogrodzie, wyjął mnie z doniczki, wsadził do dziury i przysypał ziemią. Bardzo się zdziwiłam i na początku nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. W tamtej chwili zrozumiałam, że młodzi mają gołębie serce i podarowali mi drugie życie. Znowu poczułam się wolna.

 

           

 

Komentarze