NOWY DOM CHOINKI - Grzegorz Brzeziński VIC

 

Nowy dom choinki



- Hej ty, co ty robisz?! Zostaw mnie! – krzyknęłam do tego człowieka, ale on mnie nie słuchał. Uchwycił mnie za pień i ciął ostrą piłą przy samej ziemi. Zarzucił mnie sobie na ramię i zabrał do skrzyni wielkiej ciężarówki, w której leżało już kilkanaście równie przerażonych drzewek, tak samo pokrzywdzonych jak ja.

Wyrwano mnie z mojej ukochanej leśnej polany. To był mój przytulny i cichy dom. Latem dzieci przychodziły na spacery, jesienią odwiedzali mnie grzybiarze. Spędziłam tam całe swoje życie. Teraz nie wiedziałam, gdzie mnie zabierają. Byłam przerażona myślą, że już tam nie wrócę. To było straszne uczucie, gdy jechałam w nieznane.

Ocknęłam się na dużym placu pełnym innych choinek i ludzi, którzy przyglądali się nam kręcąc nosami. Niektórzy wskazywali palcem na jedną z nas i po zawinięciu jej w jakąś okropną siatkę zabierali ze sobą.

Minęło kilka dni. Plac pustoszał i z każdym kolejnym wieczorem coraz bardziej obawiałam się, że zostanę sama w wielkim, obcym mieście. Wreszcie, pewnego dnia stanął przede mną jakiś nieznajomy mężczyzna, który zawołał do dwójki dzieci.

- Kasiu, Jasiu, którą choinkę weźmiemy? – zapytał przyjaznym głosem.

- Ta, tato! To ta! – krzyknęły dzieci radośnie.

- Dobrze – odpowiedział ojciec – zapłacę i zabierzemy ją do domu.

W domu panowała gorączkowa atmosfera przygotowań do świąt. Dowodziła kobieta, którą Kasia i Jaś nazywali mamą. Dorośli zniknęli w kuchni, a dzieci przyniosły bombki, aniołki, łańcuchy choinkowe i kolorowe światełka. Potem ku memu zaskoczeniu zaczęli to wszystko wieszać na moje gałązki. Byłam zdziwiona ich zachowaniem, ale muszę przyznać, że coraz bardziej mi się to podobało. Na koniec tata wszedł na krzesło i zawiesił na moim czubku wielką gwiazdę.

Wieczorem rodzina, w odświętnych ubraniach, zebrała się przy zastawionym stole, na którym naliczyłam dwanaście potraw. Wszyscy składali sobie życzenia i byli dla siebie bardzo mili. W pewnym momencie, ku mojemu zdziwieniu, zaczęli śpiewać piosenkę:

,,Choinko piękna jak las,

 choinko zostań wśród nas.”

Było mi ogromnie miło. Byłam ładnie ozdobiona i czułam się częścią tej rodziny.

Po kolacji cały dom udał się na spoczynek. Zrobiło się cicho i przytulnie.

– Wracajcie, śpiewajcie o mnie! – krzyknęłam, lecz nikt mnie nie słuchał. Nic z tego nie rozumiałam. - Co to ma wszystko znaczyć? - spytałam sama siebie.

- Co ty, urwałaś się z choinki? – nagle odezwał się jeden z aniołków. - Nie wiesz, że w ten sposób ludzie obchodzą Boże Narodzenie?

 – Boże Narodzenie? Co to takiego? - spytałam.

– Boże Narodzenie to najważniejszy czas w roku. - wyjaśnił aniołek. – No i najfajniejszy, ponieważ wreszcie mogę opuścić pudełko, w którym siedzę przez cały rok. Dobranoc.

Miałam już iść spać, gdy nagle do salonu cichutko wszedł pewien gruby dziadziuś. Miał długą białą brodę, czerwoną czapkę z białym pomponem i wielki wór. Wyciągnął z niego kilka kolorowych pakunków, które ułożył u mych stóp.

Rano obudził mnie krzyk dzieci, gdy wbiegły do salonu bardzo zadowolone.

 

– Hura są prezenty! Był u nas Święty Mikołaj! – krzyknęły szczęśliwe dzieci, widząc pakunki. Ja też byłam szczęśliwa. Uświadomiłam sobie, że gdyby nie ja, Mikołaj nie zostawiłby prezentów. Byłam z siebie bardzo dumna. Nigdy nie wiedziałam, że mogę się przyczynić do takiej radości. Poczułam, że znalazłam nowy dom.

 

Komentarze