PIERNIKOWE CUDA - Karolina Szczudło VIC

 

Piernikowe cuda


 


Pewnego grudniowego dnia Salma dekorowała pierniczki.

- Ach Lucy, zobacz jakie piękne nam wyszły! – powiedziała rozanielona dziewczyna.

- Też tak uważam, ale brakuje im jeszcze odrobiny lukru. – dodała Lucy.

- To w takim razie już idę do szafki wyjąć potrzebne składniki. Pomożesz mi? – Salma spytała, schodząc z krzesła i jednocześnie nakłaniając siostrę do podniesienia się.

- Tak, jasne, już idę – wstała od stołu Lucy.

Dziewczynki, robiąc lukier, rozmawiały o tym, co chciałyby dostać w prezencie na zbliżające się Święta Bożego Narodzenia.

- Zdecydowanie nowe słuchawki. – powiedziała Lucy, strącając lukier ze stołu.

- Och, Lucy, co zrobiłaś! – wykrzyknęła nieco poirytowana Salma.

- Przepraszam cię, ale przypominam, że to ty zawsze chodzisz z głową w chmurach. – stwierdziła Lucy z uśmieszkiem triumfu na twarzy.

- Dziewczynki, wróciłam! – krzyknęła mama, która usłyszała trzask upadającej miski z lukrem.

- O, dzień dobry mamo. – przywitały się nobliwie dziewczynki, o mało co nie wybuchając śmiechem.

- Proszę, proszę, cóż za dostojne królowe. – roześmiała się mama i połaskotała córki po brzuchach.

- No dobrze, a teraz mówcie, co zmalowałyście – oznajmiła, cały czas promieniejąc w uśmiechu.

- Mamo, później przyjdzie na to czas. Teraz zadzwońmy do taty. – powiedziały siostry, już w nieco poważniejszym nastroju.

Tata dziewczynek był lekarzem. Niestety rzadko bywał w domu, ponieważ ratował życie innym ludziom. One zaś, absolutnie nie miały mu tego za złe, wręcz cieszyły się ogromnie słysząc, że inne rodziny mogą być razem na święta, a nie spotykać się w szpitalu. Ale mimo wszystko było im bardzo przykro, gdy nie było go w domu i bardzo starały się nie pokazywać tego po sobie, choć było to ogromnie trudne.  

- Szkoda, że nie będzie taty w domu. – odrzekła zmartwiona Salma.

- Ale przecież wiesz, jak on teraz ciężko pracuje. I ilu ludzi zawdzięcza mu zdrowie, a nawet życie. – dodała Lucy, starając się pocieszyć siostrę.

- Wiem, i rozumiem to, choć teraz, gdy dorastamy, szczególnie potrzebne nam jest jego wsparcie. – dość oschle powiedziała Salma.

- No dobrze już, nie bądź zła. Bo przecież wiesz, że jestem w stanie zobaczyć wszystko, patrząc na twoją twarz. Jesteś w końcu moją siostrą na dobre i na złe. – odchrząknęła Lucy, nieco speszona, gdyż nie miała w nawyku głoszenia wzruszających poematów.

- Dziękuję za wsparcie, które mi ofiarowujesz. – odpowiedziała Salma.

- Dobrze, idźmy już spać moja droga. – powiedziała, już nieco śnięta, Lucy.

 

Nazajutrz dziewczynki miały już lepsze nastroje i gotowe były stawić czoła nowym wyzwaniom.  Dzień zaczął się wręcz wspaniale. Pyszne śniadanie, a później kontynuacja dekorowania pierników i ozdabiania domu.

- A więc, chyba wszystko gotowe. Pięknie nam wyszło! Tata byłby z nas dumny. – oznajmiła mama cała w skowronkach. 

Trochę później, każda mieszkanka domu udała się do swoich zajęć. Lucy słuchała muzyki, mama robiła kartki świąteczne dla bliskich, a Salma postanowiła przeczytać nową książkę oraz zjeść kilka pierniczków, na które z pewnością zasługiwała po ciężkiej pracy. Wchodząc na górę po schodach, prawie by je upuściła, gdyż znowu się rozmarzyła, co było jej stałym nawykiem. Na szczęście udało się ich nie upuścić, bo ocknęła się w pewnym momencie, potykając się o stopień. Po tym krótkim incydencie, weszła do pokoju i usiadła na łóżku z nową powieścią.

Gdy wkładała korzenne ciastko do ust, rozległ się dziwny, wściekły głos:

- Jak możesz, przecież dopiero co udekorowałaś mnie lukrem – wycedził przez zęby pierniczek.

- Aaaaa! Kim jesteś?! Czemu mówisz?! – z ust Salmy wydobyło się kilka pytań jednocześnie.

- Hmm… A na kogo ci wyglądam! – Krzyknął piernik, a z jego lukrowego uśmiechu (który swoją drogą był teraz wściekłą miną) dobiegło kilka słów nieznanych dziewczynie, ponieważ były w jakimś dziwnym języku.

Minęło kilka chwil (a nawet wiele, wiele więcej) aż zbulwersowany ludek zdołał mniej więcej wytłumaczyć Salmie, co tak naprawdę robi u niej w domu, na jej łóżku, w świecie ludzi.

- Czyli rozumiem, że zjawiłeś się tu, zupełnie ślepym trafem, aby oznajmić mi, że nie chcesz zostać zjedzony. – wydusiła z siebie dziewczyna, słuchając tej absurdalnej historii.

- Cały czas próbuję to wytłumaczyć! – wykrztusił piernik.

Rozmawiali tak, aż Salma wystarczająco zmęczyła się plątaniną słów i wymianą zdań. Pragnęła z całego serca zakończyć tę dziwną konwersację, z tak samo dziwnym jej rozmówcą.

- A jak ty byś się czuła, gdyby ktoś cię zjadł? Byłoby smutno, co? Ja mam kochające piernikowe towarzystwo, które z pewnością nie chciałoby, abym zniknął teraz z ich pola widzenia. – dodał rozjątrzony, cały czas próbując kontynuować rozmowę.

- Będą za mną tęsknić i zastanawiać się, gdzie jestem i dlaczego nie spędzam z nimi piernikowych świąt. – dodał ludek.

Wtedy właśnie Salma zrozumiała, co ma na myśli jej nowy znajomy. Przecież jej taty też nie było nigdy w domu. I ona, razem z Lucy, zawsze za nim tęskniły i zastanawiały się, jak będą wyglądały święta bez taty.

- Myślę, że cię rozumiem. Mojego taty nigdy nie ma w domu, bo ratuje ludzi. I też za nim tęsknimy. Tak jak twoi piernikowi przyjaciele za tobą. – powiedziała dziewczyna czując, że łzy napływają jej do oczu.
Piernikowy ludek, rozumiejąc tęsknotę Salmy rzekł:

- Uważam, że coraz lepiej się rozumiemy. Teraz już wiesz, co czuję ja i moi znajomi, gdy nagle zostajemy zjedzeni. Jestem pewien, że zobaczysz się niedługo ze swoim tatą, i że będziecie mogli razem spędzić święta. A teraz, natychmiast przestań się smucić, bo uśmiech wygląda lepiej na twojej twarzy. – słusznie zauważył pierniczek.

- Cieszę się, że poznałam kogoś takiego jak ty. – dodała zachwycona i nieco oszołomiona Salma.

Ja też jestem pierniczkowo szczęśliwy. – odpowiedział ciasteczkowy ludek i zamilkł na dobre.

Salma skojarzyła go z Lucy, ponieważ ona też nie lubiła mówić o swoich uczuciach.

Dziewczyna zbiegła po schodach do salonu. Zobaczyła swoją siostrę, która wkłada korzenną małą dziewczynkę–pierniczek do ust.

Wrzasnęła:

- Lucy, stój natychmiast! Nie wkładaj do ust tego ciastka!

 Dziewczyna stanęła jak wryta, a oczy wyszły jej z orbit.

- Słucham? – spytała zaskoczona.

- Tu jest jego miejsce. – powiedziała, delikatnie wyjmując pierniczek z rąk siostry, i kładąc go na półce, obok innych ciastek.

- Aha… - Lucy chyba tylko tak zdołała skomentować dziwne zachowanie siostry.

- Dziewczynki! Wróciłem! – oznajmił radośnie tata – okazało się, że w te święta w szpitalu dyżur przypadł mojemu koledze Ernestowi Piernikowskiemu i dzięki temu mogę być z wami w domu.

- Tato, jesteś! Tak się cieszymy! – wykrzyknęły jednocześnie. A Salma, słysząc nazwisko lekarza, zdziwiona popatrzyła na półkę z piernikami. Przez moment wydawało się jej, że piernikowy ludek puścił do niej oczko.

W tym samym momencie tata zapytał:

- To co teraz zrobimy? Może ozdobimy choinkę? Bo przecież piekłyście pierniczki.

- Z wielką chęcią. – powiedziała Lucy.

- Salmo, co się stało? Wyglądasz na zdziwioną. Nie chcesz ubrać razem z nami choinki?  - zapytał tata.

- Oj, nic Tato, chyba wierzę już, że cuda się zdarzają – odpowiedziała tajemniczo dziewczyna.

 

 

 

 

Komentarze