Kartki z dziennika nastolatki

Kartki z dziennika nastolatki

20.09.2016 r.

         Dziś tak, jak każdego dnia, poszłam do szkoły. Wiedziałam, co będzie się tam działo. Mam na imię Kamila, chodzę do szóstej klasy. Jestem dobrą uczennicą. Każdy nauczyciel mnie szanuje, mówi, że jestem zdolną i inteligentną osóbką. Opowiem wam o mojej rodzinie. Moi rodzice zmarli, gdy miałam jedenaście lat. Wychowuje mnie siostra, która jest ode mnie starsza o osiem lat. Bardzo lubię się uczyć, ale nie chcę chodzić do szkoły, ponieważ nie mam żadnych przyjaciół ani koleżanek, którym mogłabym zaufać. Wszyscy się ze mnie naśmiewają, bo jestem gruba, a nikt nie wie, że choruję na cukrzycę. Codziennie słyszę komentarze na swój temat. Jest to bardzo przykre, gdy słyszę jak ktoś mnie obgaduje i obraża, przezywając od ‘’Pulpetów” lub ‘’Pączków”. Czasem mam ochotę też kogoś obrazić, ale wtedy każdy będzie mówił, żebym była cicho i tego typu rzeczy. Jest taki jeden chłopak, który mi się podoba, czasem broni mnie przed tymi wszystkimi osobami, które mnie obrażają. Ma na imię Krzysiek. Trochę się w nim zakochałam, ale wiem, że nie mam u niego żadnych szans. Systematycznie muszę przyjmować insulinę. Czasem zapominam wziąć ją i wtedy robi mi się słabo, dlatego muszę zawsze mieć przy sobie coś słodkiego. Dziś stwierdziłam, że mam dość tego obrażania i postanowiłam, że przez cały dzień nie wezmę insuliny. Zrobiło mi się słabo, upadłam, słyszałam jeszcze jakieś głupie docinki, ale byłam tak słaba, że nie przejmowałam się takimi głupotami. Nagle straciłam przytomność, a gdy już się obudziłam leżałam w szpitalu. Była przy mnie siostra i Krzysiek. Tylko on się mną przejął. Byłam bardzo zaskoczona, ale też szczęśliwa, bo chłopak z moich snów, który pędził do mnie na białym rumaku, siedział obok mnie. Trzymał mnie za rękę i pocieszał mówiąc: wszystko będzie dobrze. Był to już właściwy moment, w którym mogłam powiedzieć Krzyśkowi,           że choruję na cukrzycę. Przyjął to dobrze i obiecał, że nikomu o tym nie powie. Ja jednak obawiałam się tego. Mimo wszystko ufałam mu i wierzyłam, że dotrzyma tajemnicy.

 

25.09.2016 r.

            Zostałam w szpitalu przez następne dwa dni. Codziennie przychodził do mnie Krzysiek, który nie zostawiał mnie nawet na chwilę. Lekarze mówili, że mój stan się poprawił, ale nie mogę więcej robić takich głupot.

Dziś znowu poszłam do szkoły. Każdy śmiał się z mojego upadku. Znowu zaczęto mi dokuczać i mówiono, że podłoga się pode mną załamała, gdy upadłam. Było to naprawdę przykre, ale Krzysiek siedział przy mnie cały czas i nie odstępował mnie na krok. Zaczęto też śmiać się z niego, bo przyjaźni się z ‘’Pączkiem’’. Wiedziałam, że to przeze mnie się z niego śmieją, ale on był dzielny i dawał sobie z nimi radę. Chciałabym też być taka odważna jak on. W nocy śniłam o nim, byliśmy razem, mieliśmy dzieci i kochaliśmy się. Byliśmy super rodziną, a wszyscy nam zazdrościli tak dobrze ułożonych dzieci. W szkole zaczęły się lekcje, wszystko było dobrze, dopóki nie zaczęła się druga. Agnieszka, mój największy wróg, wpadła na pomysł, aby przykleić mnie do krzesła. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale wyglądało to tak: na przerwie, gdy sala lekcyjna była otwarta, weszła Aga i na moje krzesło polała bardzo dużo kleju, który był do drewna. Następnie, gdy już weszliśmy do sali, usiadłam, nie zauważając   kleju. Była lekcja języka angielskiego, pani Paulina poprosiła mnie do tablicy, poderwałam się i nagle zobaczyłam, że jestem przyklejona do krzesła. Próbowałam się podnieść, udało mi się to, ale niestety porwałam sobie moją ulubioną sukienkę. Wybiegłam z płaczem z sali, pani biegła za mną i próbowała mnie uspokoić. To jednak było nieskuteczne. Zaczęłam opowiadać pani, że wszyscy się ze mnie naśmiewają i obrażają mnie. Powiedziałam również, że jest taka osoba, która mnie wspiera, a gdy byłam w szpitalu nawet mnie odwiedzała. Oczywiście powiedziałam, kto to jest. Pani była bardzo zadowolona z Krzysia. Postanowiła mi pomóc, a ja tę pomoc przyjęłam. Zapytała się mnie, czy chciałabym pójść do szkolnego psychologa i porozmawiać o moich problemach. Miałam mieszane uczucia, ale się zgodziłam.

10.10.2016 r.

         Pani od angielskiego zaoferowała pomoc i następnego dnia zaprowadziła mnie do psychologa.

        Poszedł ze mną Krzysiek, ale ja wolałam, żeby on został na korytarzu i na mnie zaczekał. Tak też się stało. Pani psycholog miała na imię Sylwia, była bardzo miłą i mądrą kobietą. Rozmawiała ze mną o moich problemach, a mnie zrobiło się lżej na sercu, że w końcu mogłam z kimś porozmawiać. Moja siostra mówiła mi, żebym się tym nie przejmowała, ale to nie było takie proste, jak jej się wydawało. Powiedziałam pani Sylwii, że moi rodzice nie żyją i wychowuje mnie siostra. Pani psycholog również zaoferowała swoją pomoc, powiedziała, że może przyjść czasem do mojego domu i coś ugotować, posprzątać czy zwyczajnie na świecie porozmawiać. Chciała bardzo mi pomóc i zaproponowała mi, żebym powiedziała całej klasie o mojej chorobie. Tak też zrobiłam, ale bałam się reakcji klasy, a pani Paulina i pani Sylwia bardzo mnie przy tym wspierały. Dzieciaki z klasy były zaskoczone moją opowieścią. Widziałam u niektórych na twarzy smutek, zaciekawienie, zdziwienie. Zaskoczyła mnie najbardziej mina Agnieszki. Gdy skończyłam mówić, Aga podeszła do mnie i na forum klasy przeprosiła mnie. Ja oczywiście przyjęłam przeprosiny. Po kilku dniach wszystko zaczęło się układać, a ja i Krzysiek zostaliśmy parą. Na przerwach skończyły się docinki. Wszyscy zaczęli ze mną normalnie rozmawiać bez wyśmiewania mnie. Od tamtego momentu z wielką chęcią chciałam chodzić do szkoły. Miałam wielu przyjaciół, na których mogłam liczyć i zawsze mnie wspierali w mojej chorobie.

Teraz już wiem, że zawsze można liczyć na nauczycieli. Warto też porozmawiać z psychologiem, oni właśnie są od tego, aby pomagać, gdy mamy jakieś problemy. I najważniejsze - nie należy się bać mówienia o kłopotach. To wtedy będzie wszystko dobrze.

(autorka pracy – Zuzanna Fudala, kl. 6b)


Komentarze