Zoo w szkole

Zoo w szkole

 

            Był poniedziałek, za oknami padał deszcz i nic nie wskazywało na to, że to może być dobry dzień. Nagle do sali gimnastycznej weszło czterech panów. Każdy niósł po jednej tajemniczej skrzyni. Drzwi się zatrzasnęły.

            Po chwili panowie pozwolili nam wejść do środka, ale kazali nam być bardzo cicho. Na stołach leżały cztery klatki. Odbyła się lekcja.

- Dzień dobry - powiedział jeden z mężczyzn.

- Dzień - do - bry! - chórkiem odpowiedziały dzieci.

- Dziś, drogie dzieci, jak widzicie lekcja o wężach - wszystkich zamurowało. - Ja mam na imię Robert, a to jest Marcin, Arek i Grzegorz. Jesteśmy pracownikami Zoo z Podlasia i opiekujemy się wężami - powiedział jeden z panów i wskazał na pierwszą klatkę. - To jest Telescopus. Wybraliśmy go dla was, ponieważ jest on żółty i robi wielkie wrażenie. Jego nazwa może wam się kojarzyć również z telefonem i teleskopem, więc myślę, że jest w miarę interesujący - i poszedł krok w tył.

- Dzień dobry, mam na imię Marcin, i ja nie tylko interesuje się wężami, ale też żabami  i ptakami - powiedział drugi pan i pokazał nam następną klatkę. - Oto pyton zielony. Jest to gatunek nadrzewnego węża pytonów. Ma piękny, soczysty kolor - i odszedł w ten sam sposób co jego kolega.

- Jestem Arek, a to mój nowy przyjaciel, - i wskazał na klatkę - a mianowicie boa tęczowy. Jest on dość popularny w hodowlach terraryjnych. Ja mam takiego węża i zawsze przykuwa uwagę dzieci swoim wzorkiem, - wziął węża na rękę. - Możecie go pogłaskać. - powiedział i podszedł do każdego z nas po kolei. Najbardziej zafascynowany był Franek. Chciałby mieć węża w domu, ale mama się ich boi. Z resztą ma on młodszego brata, który lubi coś broić.

- Cześć. Jestem Grzegorz, a oto w tej klatce Kuba. Przepraszam. Boa kubański. Jest on troszkę niebezpieczny, ale nazwa jest znakomita. Skąd on pochodzi? Ten boa mieszka na Kubie. Jest on z rodziny dusicieli. - powiedział i uśmiechnął się do nas.

            Panowie zaczęli mówić o oswajaniu węży i ich gatunkach. Nagle dzwonek zepsuł przedstawienie. Mężczyźni rozmawiali z innymi dziećmi na temat tej lekcji. Ja przypatrywałam się Frankowi. Ta ekscytacja wężami poprowadziła jego dłoń do klatki z...yy...wężem o nazwie boa kubański! Piękne wijące się zwierzę przestraszyło się i zaatakowało chłopca, ściskając jego rękę swoim długim ciałem. Przeraziłam się i pobiegłam po pielęgniarkę. Tymczasem goście zdjęli węża z Franka i włożyli do klatki.

            Higienistka dokładnie obejrzała miejsce uciśnięcia, które było już czerwone. Na szczęście nic poważnego się nie stało.

Sara Korczyk 5b

Komentarze