Kim jestem w mojej szkole?
Kim jestem w mojej szkole?
,,Każdy tam chodził i każdy wie gdzie, i ty tam chodzisz i ja, chodzi tam
też ona. Chodzi, jeśli ktoś ją zna.” - próba poetyckiego myślenia, nie poszła
zbyt dobrze.
- No właśnie, czy mnie ktoś zna? - znacznie
głośniej niż zamierzała, powiedziała Matylda.
- Co?! - zgodnym chórem wykrzyknęły jej
przyjaciółki, ale odpowiedzi nie było, bo zabrzmiał dzwonek na lekcję i
wszyscy, wraz z nauczycielką, weszli do klasy.
,,Lecz jeśli nikt mnie nie zna, to to
oznacza, że mnie tu nie ma, a ja, ja przecież tu jestem!”- nieprzerwanie
rozmyślała Matylda.
- Hej ja tu jestem! - tym razem zwróciła na
siebie uwagę większej grupy osób, także pani Agaty.
- Wszyscy bardzo dobrze cię widzimy
Matyldo, teraz siadaj i więcej się nie wygłupiaj. - z rozczarowaniem w oczach,
zripostowała jej wypowiedź wychowawczyni.
- Przepraszam - odparła dziewczynka, a cała
klasa wybuchła śmiechem.
Podczas gdy, pani Agata rozprawiała w
najlepsze o tym, jak źle poszedł klasie kolejny sprawdzian oraz zadręczała
wszystkich myślą o braku jej wstawiennictwa na najbliższej radzie
pedagogicznej, w głowie Matyldy krążyły najróżniejsze myśli: ,,Dziwna ta pani
Agata, a może to ja jestem dziwna?”
- Zaraz, zaraz, czy ja jestem dziwna? -
Matylda już wiedziała, co ją czeka po tych słowach.
- Tak, jesteś bardzo dziwna, Matyldo. Ja
naprawdę nie wiem, co się z tobą dzieje, marsz do pana Dyrektora.
Te słowa były dla Matyldy prawdziwym ciosem, nigdy wcześniej bowiem ich nie
słyszała. Oczywiście nieraz obiły jej się o uszy szkolne legendy o
przerażającym Gabinecie Dyrektora i biednych uczniach, którzy posłusznie do
niego podążali, by następnie zginąć w ,,Paszczy Bestii”. Ostatnimi siłami,
dziewczynka podniosła się z krzesła i z opuszczoną głową powędrowała za
wychowawczynią. Zawsze, gdy któraś z nauczycielek z jakiegoś tajemniczego
powodu musiała opuścić klasę, pilnować uczniów przychodziła pani woźna. Matylda
i pani Agata dobrze wiedziały, dlaczego idą do szkolnej władzy. Dziewczynka co
jakiś czas spoglądała na twarz wychowawczyni, której wyraz był godzien
najlepszego, pokerowego gracza.
,,Już niedaleko, już tak blisko.” Matylda
czuła, że na jej twarzy, a zwłaszcza na czole, pojawiają się maleńkie kropelki
potu.
,,Może jednak się uda, może się rozmyśli. O
nie, nie, to ten dźwięk!”
Najgorszy w danej chwili odgłos, nie
brzmiał wcale jak zwykłe pukanie, brzmiał o wiele gorzej, to było niczym
uderzenia w wielkie straszliwe wrota, w wielkim straszliwym zamczysku.
- Proszę – Matylda usłyszała gruby i
donośny głos. Był to głos Dyrektora.
Pan Dyrektor miał na imię Jan. Matylda
kojarzyła go ze szkolnych koncertów oraz z wymuszonego uśmiechu, gdy
pierwszoklasiści witają każdego dnia mówiąc: „Dzień dobry!”
- Panie Dyrektorze, może pan przemówi jej
do rozumu. Ja już nie wiem co z nią począć?! – z udawaną rozpaczą pani Agata
oddała Matyldę w ręce Dyrektora i trzaskając drzwiami, wyszła.
- Dzień dobry, Matyldo. Siadaj proszę,
porozmawiajmy.
- To pan wie jak ja mam na imię?! – Matylda
otworzyła buzię ze zdziwienia. Uśmiechnęła się w duchu, bo jednak nie była aż
tak anonimowa jak jej się zdawało. Znał ją przecież sam pan Dyrektor.
- No oczywiście. Znam przecież wszystkich
moich uczniów, choć nie tak dobrze jak bym chciał. Zatem opowiadaj, co tak
zdenerwowało panią Agatę?
Matylda wzięła głęboki oddech i z wypiekami
na twarzy opowiedziała Dyrektorowi wszystko od początku do końca. Chwileczkę
się zastanawiał, a potem rzekł:
- No dobrze, jakie więc z tej sytuacji wyciągasz
wnioski?
- Wnioski? Przepraszam, ale nie bardzo
rozumiem. – Matylda spuściła oczy.
- No tak, co powiesz na temat swojego
zachowania?
- Wiem już, że nie mogę mówić tego, co
myślę, bo wtedy mam karę.
- Stop. Chyba nie zrozumiałaś. – przerwał
jej pan Jan – Oczywiście, że możesz mówić to, co myślisz, ale musisz wyczuć
odpowiedni moment. Zrozum, moja droga, że są takie sytuacje, w których nie
wypada zachowywać się tak jak przy kolegach i koleżankach. Wiesz już o czym
mówię, prawda?
- Tak już rozumiem, dziękuję panu
bardzo.
- Proszę, nie ma za co. Zapamiętaj jeszcze
jedno: zawsze gdy ty lub któryś z twoich znajomych będziecie mieć problem,
możecie do mnie przyjść. Jeżeli będę, postaram się Wam pomóc.
- Dobrze. Na pewno zapamiętam.
- Aha, powiedz szczerze czy wy, uczniowie
mojej szkoły, boicie się mnie?
- Nie… to znaczy, czasami – nieśmiało
odparła dziewczynka.
- Myślisz, że mogę coś zrobić, by to
zmienić? – z żalem zapytał pan Jan.
- Może … no nie wiem.
- No mów, mów – popędzał Matyldę.
- Gdyby na przykład spróbował pan troszkę
częściej się uśmiechać? I gdyby inne dzieci wiedziały, że pan zna ich imiona z
pewnością byłoby im miłej.
- Tylko tyle? I myślisz, że to pomoże?
- Zdecydowanie tak. Mnie pomogło – odparła
Matylda zupełnie pewna swych słów.
- Dobrze. Dziękuję Ci. A teraz wracaj
szybko na lekcję i już nie rozrabiaj.
- Do widzenia – przez ramię rzuciła Matylda
i zanim pan Dyrektor odpowiedział jej, zniknęła w drzwiach.
Od tamtej pory wiele zmieniło się w szkole. Uczniowie nie bali się już pana
Dyrektora, a on sam częściej się uśmiechał i pomimo wielu obowiązków, robił
dużo, aby znać swoich uczniów nie tylko z imienia. Matylda dowiedziała się, że
nie wszystko, co nam wydaje się właściwe, jest takie zdaniem innych. Już nigdy
nie została skierowana do gabinetu Dyrektora, ale wpadała tam czasem z własnej
woli.
Antonina
Łosiowska, klasa 6c
Komentarze
Prześlij komentarz
Przekleństwa i wulgaryzmy. Ich używanie jest szkodliwe!